Polewam cię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

W wielu kościołach tradycyjnych chrzest jest dokonywany przez pokropienie lub polanie głowy dziecka, najczęściej noworodka, wodą i wypowiedzenie tzw. sakramentalnych słów: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. To zamyka całą ceremonię, dziecko zostaje ochrzczone, zgodnie z tradycją jego grzech pierworodny zostaje zmazany oraz z automatu jest włączony w społeczność swego Kościoła. Wszystko byłoby w porządku i moglibyśmy przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie pewien drobny szczegół, a mianowicie Biblia.

Chrzest dzieci zaczął się rozwijać jakieś dwa wieki po Chrystusie wraz z rozwojem pojęcia grzechu pierworodnego. „Dlatego, tak jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech - śmierć, tak też na wszystkich ludzi przeszła śmierć, ponieważ wszyscy zgrzeszyli. (Rz 5:12, UBG) Od tego fragmentu z listu do Rzymian wszystko się zaczęło. To co dla jednych było nieoczywiste dla innych stało się takie według dowolności swojej interpretacji. Wszyscy zwolennicy grzechu pierworodnego odwołują się do tego cytatu z listu Pawła do Rzymian, zapominając jakby, że Pismo wymaga więcej niż jednego świadka by zbudować sprawę, a tym bardziej całą teologię.

Najpierw zwrócimy nasze oczy na człowieka o imieniu Orygenes. Człowiek ten był uczonym, który próbował wyjaśniać naukę chrześcijańską przy pomocy terminów filozofii helleńskiej/greckiej. Studiował wraz z Plotynem u niejakiego Amoniosa Sakkasa, który to filozof odszedł od Kościoła uznając wyższość duchowości pogańskiej nad chrześcijańską i założył neoplatońską szkołę filatelejczyków w Aleksandrii. Plotyn, z kolei, kolega Orygenesa ze szkolnej ławy, to twórca tego co dziś uznajemy za neoplatonizm, głosił za Platonem, że zgodnie z teorią emanacji materia jest najniższym i najgorszym stadium bytowania; uczył o wyższości duszy nad materią. Plotyn głosił również, że zło jest niedostatkiem dobra, co dało podstawy do rozwoju teodycei, czyli dziedziny teologii zajmującej się pogodzeniem istnienia dobrego Boga i zła, co mocno rozwinął w swoim nauczaniu Augustyn z Hippony. Orygenes, który wyrósł w świecie pogańskiej filozofii był egzegetą krytycznym Biblii oraz rozwinął do swego szczytowego momentu biblijną egzegezę alegoryczną. Sam Orygenes uważał, iż Kościół stanowią mistycy, a reszta to lud tylko wzywający imienia Pana i pomimo tego, że wielu uważało go za gnostyka, jest uważany za ojca kościoła. To Orygenes zaczął tworzyć teologię dziedziczonego grzechu, który dzisiaj nazywany jest grzechem pierworodnym.

Naukę o grzechu dziedziczonym po Adamie rozwinął i wprowadził do teologii katolickiej Augustyn z Hippony wprowadzając pojęcie peccatum originale czyli grzech pierworodny w swoim dziele De diversis quaestionibus ad Simplicianum (Do Symplicjana o różnych problemach) z 397 r n. e. Od tego momentu pojęcie grzechu pierworodnego weszło oficjalnie do teologii katolickiej oraz w czasie późniejszym do protestanckiej.

Na podstawie teologii o grzechu pierworodnym, Kościół Rzymski wprowadził praktykę chrztu niemowląt, jakoby ratującą dzieci, które mogły umrzeć przed stanem, w którym właśnie przez dziedziczony grzech Adama, który nie był jednak ich osobistą winą, nie mogłyby dostąpić oglądania chwały Boga. Oczywiście sama praktyka nie była konsekwencją nauczania tylko i wyłącznie Augustyna z Hippony, ponieważ już wcześniejsi pisarze chrześcijańscy wspominali o takiej praktyce nazywając ją apostolską. Argument praktyki apostolskiej przetrwał do dziś, choć trudno jest w coś takiego uwierzyć, tym bardziej, że nie ma na potwierdzenie tego faktu ani jednego dowodu biblijnego z czasów apostolskich, a sama nazwa praktyka apostolska w odniesieniu do chrztu dzieci jest znacznie późniejsza, co wskazywałoby raczej na to, że de facto nie była to żadna praktyka apostolska.

Zwolennicy chrztu niemowląt jako przykład na potwierdzenie swojej tezy podają fragmenty z Dziejów Apostolskich, w których mowa o tym, iż Apostołowie ochrzcili całe domostwa, a więc, według ich rozumienia, również dzieci. Przypatrzmy się zatem tym fragmentom.

Piotr udaje się do domu setnika Korneliusza by tam ochrzcić samego zainteresowanego Setnika oraz jego domowników co zostało opisane w 10 rozdziale Dziejów Apostolskich. W wersecie 1 i 2 czytamy: „ A był w Cezarei pewien mąż, imieniem Korneliusz, setnik kohorty zwanej Italską, pobożny i z całym swoim domem bojący się Boga...”(Dz 10:1-2, NBG). Rodzi się zatem pytanie, skoro jego cały dom był pobożny tak jak on, to czy jego dzieci w tym niemowlęta też były pobożne? Przecież, jak twierdzą zwolennicy chrztu niemowląt cały dom oznaczać ma także dzieci. A może był to oficer rzymski, który przebywał na służbie w Cezarei jednak bez swojej rodziny, a jego domostwo oznaczało sługi i niewolników, jak to było w zwyczaju? Raczej wystarczy zwykłe ludzkie rozumowanie, bez zbyt wielkich wzlotów geniuszu, by stwierdzić, iż do tego by bać się Boga, być pobożnym to raczej trzeba rozumieć co się robi i jakie decyzje podejmuje, a więc być dorosłym.

Co ciekawe Piotr jest świadkiem chrztu Duchem Świętym tych, którzy go słuchali w domu Korneliusza: „A gdy jeszcze Piotr mówił te słowa, Duch Święty zstąpił na wszystkich słuchających tej mowy. I zdziwili się ci wierzący pochodzący z obrzezania, którzy przyszli z Piotrem, że dar Ducha Świętego został wylany także na pogan. Słyszeli ich bowiem mówiących językami i wielbiących Boga. Wtedy Piotr się odezwał: Czy ktoś może odmówić wody, żeby byli ochrzczeni ci, którzy otrzymali Ducha Świętego jak i my? I nakazał ochrzcić ich w imię Pana. I prosili go, aby [u nich] został kilka dni.”(Dz 10:44-48, UBG) Jak więc możemy zobaczyć Piotr kazał ochrzcić wszystkich, którzy już wcześniej otrzymali Ducha Świętego i mówili językami, czy mogło to dotyczyć małych dzieci, niemowląt nieświadomych tego co się dokoła nich dzieje? Czy zatem naprawdę w tym przypadku pojęcie domostwa obejmuje też dzieci? Raczej nie.

Inny podawany przykład również pochodzi z Dziejów Apostolskich i dotyczy pewnej kobiety imieniem Lidia, pochodzącej z Tiatyry sprzedawczyni purpury, którą Paweł spotyka w Filippi: „Zaś kiedy została ochrzczona, jak również jej dom,...”(Dz 16:15, NBG) Dla zwolenników chrztu dzieci to również dowód na to, że skoro ochrzczono jej dom to również jej dzieci. Po pierwsze nie wiemy czy była mężatką, bo jeśli miałaby dzieci to musiała mieć męża, a nie ma o nim mowy. W tamtych czasach to mąż był głową rodziny i panem domu, więc skoro kobieta była wymieniana jako pani domu to nie mogło być mężczyzny. Po drugie czy dzieci, jeśli nawet były, to przebywały z nią w jej domu w Filippi czy też w Tiatyrze skąd Lidia pochodziła. Po trzecie Pismo nie wspomina ile mogło by być tych dzieci, czy były malutkie czy nie. Nie mamy żadnych tego typu informacji, więc skąd wniosek, że pojęcie domu Lidii obejmuje również jej dzieci?

Trzeci taki przykład to strażnik więzienny pilnujący Pawła i Sylasa, co również mamy opisane w Dziejach Apostolskich. Po tym jak więzienie runęło w gruzy, strażnik orientuje się, że Paweł i Sylas nie uciekli więc przejęty zwraca się do nich: „A wyprowadziwszy ich z więzienia, powiedział: Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni odpowiedzieli: Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. I głosili słowo Pańskie jemu i wszystkim jego domownikom. Tej samej godziny w nocy wziął [ich ze sobą], obmył ich rany i natychmiast się ochrzcił, on i wszyscy jego [domownicy].”(Dz 16:30-33, UBG) Paweł z Sylasem zanim ochrzcili domowników strażnika więziennego to wszystkim głosili Ewangelię. Pytanie zatem jakie się pojawia to, czy głosili Słowo także niemowlętom?

Argument za chrztem dzieci w oparciu o fragmenty z Biblii ukazujące Apostołów chrzczących całe domostwa jest zasadniczo żadnym argumentem, a próby przedstawiania tego argumentu jako prawdziwego wydają się być nieco karkołomne. Więc wykorzystuje się inny cytat z Pisma: „I przynoszono do niego dzieci, aby ich dotknął, ale uczniowie gromili tych, którzy je przynosili. Gdy Jezus to zobaczył, oburzył się i powiedział do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im. Do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego.”(Mk 10:13-16, UBG) No cóż, to może być argument za tym, że Jezus traktował dzieci jak niewinne istoty należące do Królestwa, że musimy przyjąć królestwo Boże z taką ufnością jak dzieci, ale nie ma w tym fragmencie żadnych spełnionych warunków chrztu, o których jeszcze powiem.

Kolejny argument to porównanie, niejako paralela między chrztem, a obrzezaniem: „Nie ten bowiem jest Żydem, kto jest [Żydem] na zewnątrz, ani nie to jest obrzezaniem, co jest na zewnątrz, na ciele; Ale ten jest Żydem, kto jest nim wewnątrz, i [to jest obrzezanie, co jest] obrzezaniem serca, w duchu, nie w literze, którego chwała nie [pochodzi] od ludzi, lecz od Boga.” (Rz 2:28-29, UBG) Tłumaczy się, że skoro żydzi obrzezują swoje niemowlęta w ciągu ośmiu dni od urodzenia to chrześcijanie powinni dokonywać tego samego ponieważ chrzest jest nowym obrzezaniem. Chrzest nie jest nowym obrzezaniem, to nowe stworzenie w Jezusie jest rozumiane w Piśmie jako nowe obrzezanie. Nigdzie Nowy Testament nie łączy chrztu z obrzezaniem, a używając słowa obrzezanie wyraża raczej stan duchowy.

Abraham, ojciec wszystkich obrzezanych, został usprawiedliwiony z wiary: „Cóż bowiem mówi Pismo? Abraham uwierzył Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość.”(Rz 4:3, UBG) obrzezanie zostało mu dane jako znak usprawiedliwienia, a nie jako akt otwierający mu drogę do usprawiedliwienia. NT uczy: „Tak więc twierdzimy, że człowiek zostaje usprawiedliwiony przez wiarę, bez uczynków prawa.”(Rz 3:28, UBG). Tak samo Pismo uczy nas: „W Chrystusie Jezusie bowiem ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, ale nowe stworzenie.”(Gal 6:15, UBG) Powoływanie się zatem na obrzezanie jako argument za chrztem dzieci jest kolejnym karkołomnym wyczynem. Po drugie pamiętajmy, że w judaizmie obrzezaniu są poddawani tylko chłopcy, więc używając tego argumentu powinniśmy konsekwentnie odmawiać chrztu kobietom ponieważ tylko mężczyźni mogą być chrzczeni skoro tylko mężczyźni są obrzezywani.

Żydzi nosili na swoim ciele znak obrzezania, znak przynależności do Narodu Wybranego, ale cóż z tego skoro wielu z nich nie znało Boga: „Odpowiedzieli mu: Naszym ojcem jest Abraham. Jezus im powiedział: Gdybyście byli synami Abrahama, spełnialibyście uczynki Abrahama”(J 8:39,UBG) Żydzi uważali, że obrzezanie czyni ich synami Abrahama i to załatwia wszystko, ale Jezus wyraźnie wskazuje, że brakuje im wiary tego, którego nazywają swoim ojcem. Ten sam problem może dotyczyć również ochrzczonych. To wiara usprawiedliwia, a nie chrzest sam w sobie. Zatem argument uznający chrzest za nowe obrzezanie nie jest biblijny.

Ostatni argument to oczywiście „co nie jest zabronione to jest dozwolone”, innymi słowy, skoro Pismo nie zabrania chrztu niemowląt to nie należy go zakazywać. Sam argument jest najsłabszy ze wszystkich, choć pozostałe też nie wytrzymują konfrontacji z Pismem, ale ten naprawdę sięga dna. Pismo nie zakazuje takiego chrztu dlatego, że wszystkie warunki by chrzest miał miejsce są opisane dokładnie na stronach Biblii i powinniśmy być temu posłuszni zamiast na siłę udowadniać coś co być może jest dawną tradycją, ale opiera się tylko na ludzkiej interpretacji.

Jak zatem Pismo obrazuje nam chrzest? Czego dowiadujemy się ze stron Biblii na temat tego znaku zbawienia?

Jezus w swojej rozmowie z Nikodemem powiedział: „...: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.”(J 3:5, UBG) Do swoich uczniów zaś powiedział: „I powiedział do nich: Idźcie na cały świat i głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16:15-16, UBG) Dla Jezusa chrzest jest sprawą oczywistą, ale jest on konsekwencją wiary wyrażonej przez świadomego człowieka, ponieważ tylko człowiek świadomy tego co robi może dokonać wyznania wiary.

Sam chrzest nie wziął się znikąd. Jak możecie przeczytać w artykule Chrzczę cię w imieniu Tory i Miszny, chrzest wywodzi się ze starego żydowskiego obrzędu obmycia przez zanurzenie (mikveh) praktykowanego w judaizmie. W tym obrzędzie człowiek będący nieczystym (tame) staje się czysty (tahor) i może zbliżyć się do chwały Boga.

Taki właśnie chrzest praktykował Jan Zanurzający (Chrzciciel): „W tych dniach przychodzi Jan Zanurzający głoszący na Pustyni Judzkiej: Opamiętajcie się, bo przybliżyło się królestwo Niebios...Wtedy zaczęła wychodzić do niego Jerozolima, cała Judea oraz cała okolica nad Jordanem, a ci którzy wyznali swoje grzechy, byli przez niego zanurzani w Jordanie.” (Mt 3:1-6, UBG) Warunkiem chrztu janowego było opamiętanie czyliתשובה teszuwa, którego greckim odpowiednikiem w NT jest μετανοια metanoja czyli zmiana umysłu, opamiętanie. Zanim człowiek stał się tahor – czystym przez chrzest musiał spełnić warunki teszuwy: 1. dokonać tego z wolnej woli (bechira chofszit), 2. zaprzestać grzechu, 3. wyrazić autentyczny żal 4. wyznać Bogu winy i zobowiązać się do nie popełniania ich w przyszłości. Dopiero wtedy człowiek mógł być obmyty (mikveh) w żywej wodzie by móc stanąć przed Bogiem rytualnie czysty.

Judaizm rabiniczny zaprzecza poczuciu grzeszności ludzkiej natury, głosi, że każdy rodzi się niewinny i zależy tylko od człowieka czy wybierze grzech czy posłuszeństwo Torze. W ten sposób judaizm talmudyczny, praktykowany dziś przez Żydów, odrzuca potrzebę oczyszczenia i staje w całkowitej sprzeczności z chrztem głoszonym przez Jana, który był chrztem starotestamentowym. W Starym Testamencie istnieje poczucie grzeszności ludzkiej natury, że od czasu Adama coś z człowiekiem jest nie tak. Król Dawid modli się w Psalmie 51: „Obmyj mnie zupełnie z mojej winy, oczyść mnie z mojego grzechu”(Ps 51:4, NBG) i dalej kontynuuje: „Zostałem stworzony w występku i w grzechu poczęła mnie moja matka.”(Ps 51:7, NBG) Dawid wyraża swoją grzeszność od poczęcia (patrz Rz 5:12) i wie, że potrzebuje oczyszczenia oraz, że może otrzymać je tylko od Pana. Znacząco inne podejście do sprawy bycia sprawiedliwym niż judaizm rabiniczny ma też Kohelet: „Zaiste, nie ma na ziemi sprawiedliwego człowieka, który by stale czynił dobrze i nie grzeszył”(Koh 7:20, NBG) Do tego zapewne ustępu Koheleta odnosi się Paweł pisząc: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga;”(Rz 3:23, UBG)

Zarówno więc Dawid, jak i Kohelet widzą w człowieku inklinację do grzechu, widzą, że na świecie nie ma nikogo, kto by w pełni był sprawiedliwy przez wykonywanie Prawa. Tanach (ST) zatem widzi potrzebę oczyszczenia z grzechów i to nie przez spełnianie Tory, a przez nawrócenie się do Pana, który sam te grzechy może oczyścić: „Ja, Ja sam jestem Wiekuisty, a oprócz Mnie nie ma zbawiciela. Ja zapowiedziałem, zbawiłem oraz to ogłosiłem, ...”(Iz 43:11-12, NBG)

Teszuwa inaczej zwana metanoją czy opamiętaniem (upamiętaniem) jest warunkiem sine qua non chrztu. Jezus w tej kwestii niczego nie zmienił. Dowód na to znajdziemy w Dziejach Apostolskich, kiedy to wspaniałe i odważne przesłanie do zgromadzonych w Jerozolimie wygłasza pełen Ducha Piotr i po nim następuje reakcja słuchających: „A słysząc to, przerazili się do [głębi] serca i zapytali Piotra i pozostałych apostołów: Co mamy robić, mężowie bracia? Wtedy Piotr powiedział do nich: Pokutujcie i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na przebaczenie grzechów, a otrzymacie dar Ducha Świętego.”(Dz 2:37-38, UBG) Piotr wezwał słuchających do chrztu, jednak wpierw musiał być spełniony warunek teszuwy – metanoi – nawrócenia i pokuty, dokładnie tak jak w chrzcie udzielanym przez Jana, jedyne co się zmieniło to fakt, że tym razem chrzest był udzielany w imię Jezusa oraz po to by otrzymać dar Ducha Świętego zgodnie ze słowami Jana Chrzciciela: „A ja go nie znałem, ale ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Na kogo ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego na nim, to jest ten, który chrzci Duchem Świętym.”(J 1:33, UBG)

Bardzo znaczący obraz chrztu mamy w przypadku eunucha skarbnika królowej Kandaki, którego udzielił mu Filip na drodze z Jerozolimy do Gazy. Filip po tym jak go spotkał najpierw wyłożył mu całe nauczanie Ewangelii, a następnie: „A gdy jechali drogą, przybyli nad jakąś wodę. Wówczas eunuch powiedział: Oto woda; co stoi na przeszkodzie, żebym mógł być ochrzczony? I powiedział Filip: Jeśli wierzysz z całego serca, możesz. [A on] odpowiedział: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Kazał więc zatrzymać wóz. Obaj, Filip i eunuch, zeszli do wody i ochrzcił go.”(Dz 8:36-38, UBG) Filip zażądał od skarbnika królowej wyznania wiary, a gdy je usłyszał ochrzcił go. Zatem oprócz teszuwy czyli skruchy i opamiętania musi być spełniony jeszcze jeden warunek, a mianowicie musi być wiara zgodnie ze słowami Pawła: „Jeśli ustami wyznasz Pana Jezusa i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg wskrzesił go z martwych, będziesz zbawiony. Sercem bowiem wierzy się ku sprawiedliwości, a ustami wyznaje się ku zbawieniu.”(Rz 10:9-10, UBG)

Ostatnim, aczkolwiek wcale nie błahym warunkiem jest forma chrztu. Zwyczaj polewania głowy podczas chrztu wziął się prawdopodobnie od innego zwyczaju związanego z chrztem. Otóż w drugim i trzecim wieku wielu wierzących odkładało chrzest. Ludzie wierzyli, że chrzest gładzi ich grzechy, a jeśli zgrzeszą po chrzcie to nie będzie dla nich ratunku, więc zwlekali z chrztem aż do późnej starości. Niektórzy przyjmowali chrzest dopiero na łożu śmierci co wiązało się z koniecznością zmiany formy udzielania z zanurzenia na polanie ich wodą ponieważ zanurzenie ich w wodzie było praktycznie fizycznie niemożliwe. To polewanie stało się niestety później praktyką powszechną.

W języku polskim używamy słowa chrzest, którego pochodzenie jest dość niejasne, najprawdopodobniej ma związek ze słowem Christos (Chrystus) i tak naprawdę nie oddaje znaczenia tej biblijnej czynności nakazanej przez naszego Pan Jezusa Chrystusa. To co my nazywamy chrztem Biblia nazywa το βαπτισμα to baptizma czyli zanurzenie pochodzące od gr. czasownika βαπτιζειν baptidzein zanurzać. Chrzest zatem w NT jest fizycznym odpowiednikiem starotestamentowego mykveh i polega na zanurzeniu.

Zwolennicy polania głowy wskazują, że przecież słowo baptidzein nie zawsze w Biblii oznacza zanurzenie i nie zawsze oczyszczenie dokonywano przez zanurzenie. Zgadza się, ale jest to argument bardzo luźny i niczego tak naprawdę nie udowadnia. Inni mówią, że chociaż Jan dokonał chrztu Jezusa przez zanurzenie to chrzest Jezusa był czymś innym niż chrzest przeciętnego człowieka i w swojej istocie ten argument byłby słuszny gdyby nie to, że charakter chrztu Jezusa nie ma żadnego związku z formą w jakiej został udzielony, tym bardziej, że Jan w ten sam sposób chrzcił tysiące innych ludzi. Jeszcze inni twierdzą, że ludzie ochrzczeni przez Jana i tak musieli być ochrzczeni ponownie w imię Jezusa i jest to prawda, ale ponownie, czy musiało to być dokonane przez polanie by odróżnić się od chrztu Jana? Wreszcie końcowy argument to, że przecież Pismo nie nakazuje chrztu przez zanurzenie, ani nie zabrania chrztu przez polanie. Jest to taki sam argument jak by powiedzieć, że przecież Biblia nie zakazuje prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu więc w sumie chyba możemy.

Paweł w liście do Rzymian pisze: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, którzy zostaliśmy ochrzczeni w Jezusie Chrystusie, w jego śmierci zostaliśmy ochrzczeni?(εβαπτισθημενzanurzeni)” (Rz 6:3,UBG) Apostoł rozumie chrzest jako zanurzenie w śmierci Chrystusa, w ten sposób odwołując się do formy w jakiej go udzielano. Raczej trudno byłoby polać albo pokropić śmiercią Jezusa.

W liście do Kolosan Paweł pisze: „Pogrzebani z nim w chrzcie, w którym też razem z nim zostaliście wskrzeszeni przez wiarę, która jest działaniem Boga, który go wskrzesił z martwych. I was, gdy byliście umarłymi w grzechach i w nieobrzezaniu waszego ciała, razem z nim ożywił, przebaczając wam wszystkie grzechy; Wymazał obciążający nas wykaz [zawarty] w ustawach, który był przeciwko nam, i usunął go z drogi, przybiwszy do krzyża; ”(Kol 2:12-14, UBG) W tym dość podobnym do poprzedniego w swojej treści fragmencie Paweł wyraża całą teologię chrztu w Jezusie Chrystusie, jednocześnie ponownie potwierdzając formę udzielania chrztu poprzez czystą analogię do pogrzebania i zmartwychwstania. Zanurzenie i wynurzenie z wody jest obrazem pogrzebania i powstania z martwych wraz z Chrystusem.

Chrzest nie jest zatem czynnością polania głowy małego dziecka w domyśle niemowlęcia, ponieważ tak to jest dzisiaj praktykowane w tzw. tradycyjnych kościołach. Taki chrzest wyraźnie zaprzecza intencji zawartej na kartach Biblii. Chrzest jest zanurzeniem w śmierć Chrystusa, złożeniem wraz z nim w grobie i powstaniem do życia i to dokładnie odbywa się w momencie zanurzenia w imię Jezusa. Chrzest sam w sobie byłby jednak pustym rytuałem gdyby nie poprzedzała go osobista pokuta oraz wyznanie wiary grzesznika, a czy niemowlę jest w stanie wyznać swoją wiarę lub pokutować? A nawet gdyby jakimś cudem mogło to za jakie grzechy miałoby pokutować? Czy za grzech pierworodny, który jest niczym więcej jak wytworem tradycji? Dlaczego dziecko, czy ktokolwiek inny miałby pokutować za grzech, którego nie popełnił?


Biblijny chrzest, a więc taki jaki widzimy w opisach różnych ksiąg Nowego Testamentu od Ewangelii, po Dzieje i na listach skończywszy, jest bardzo jasno i klarownie opisany i nie ma tu naprawdę potrzeby dorabiania całej potężnej teologi, często stojącej w sprzeczności z tym czego uczy Jezus oraz Apostołowie. Chrzest to zanurzenie w śmierci Pana Jezusa i powstanie z Nim do nowego życia. Chrzest biblijny to akt nowych narodzin z wody i Ducha, ale musi być poprzedzony osobistym nawróceniem, pokutą i wiarą w zbawczą mękę naszego Pana oraz jego zmartwychwstanie, i musi być tak samo jak mikveh w Starym Testamencie dokonane z własnej i nieprzymuszonej woli. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co było na początku

Tetelestai

Piotrowe klucze

Co się stało u Boga w ogródku cz. II

Czy tekst 2Tm 1:16 potwierdza praktykę modlitwy za zmarłych?

Potrójna misja Mesjasza

Biblijny kanon

Kickstart czyli...Wykopani