Współczuję naukowcom
Współczuję naukowcom.
Nie wszystkim, tylko tym, którzy całe życie poświęcają by
odkryć coś czego autorami nie są. W blasku świateł, na
królewskich pełnych blichtru salonach rozdaje im się dowód
uznania jakby to oni zapoczątkowali coś co de facto istniało od
samego początku.
Współczuję tym
naukowcom, którzy nie potrafią się przyznać, że badają
zaistniałą rzeczywistość, próbują zrozumieć coś co już
istnieje, więc zasadniczo nic nowego do naszego życia nie wnoszą,
jednocześnie nawet o milimetr nie zbliżają się do tematu
przyczyny istnienia tego wszystkiego co odkrywają, a jednocześnie
zapewniają, że tą przyczynę znają.
Tacy naukowcy
przypominają mi współczesnych lekarzy, którzy leczą objawy, ale
bardzo często dalecy są od znalezienia przyczyny. Objawy znikają i
pojawiają się, znikają i pojawiają się, ponieważ nikt nie zna
przyczyny. Żaden naukowiec nie jest w stanie, przy pomocy tzw.
metody naukowej czyli metody pozwalającej na powtarzalność
eksperymentu w takich samych warunkach laboratoryjnych, pokazać nam
przyczynę istnienia prawa fizyki, chemii lub biologii, które przy
pomocy tej metody odkryto.
Metoda naukowa ma swoje
podstawowe ograniczenie, a mianowicie jest używalna w warunkach
naszej fizycznej rzeczywistości. Metoda ta jest dopasowana
całkowicie do warunków i praw rządzących naszym wszechświatem.
Zakładając, że istnieje wszechświat całkowicie odmienny od
naszego, musimy założyć, że nasze metody badania, metody naukowe,
byłyby całkowicie bezużyteczne. To samo musielibyśmy stwierdzić
o metodzie naukowej przy założeniu, że przyczyna istnienia naszego
wszechświata leży poza nim samym.
Z prostej obserwacji
wynika fakt, który zapewne można dowieść metodą naukową, że
przyczyna istnienia jakiegokolwiek bytu leży poza tym bytem.
Przyczyną sprawczą dzieci są rodzice, przyczyną trzęsienia ziemi
są ruchy płyt tektonicznych, a przyczyną burzy są dwa ścierające
się ze sobą fronty atmosferyczne itd., itp. Nic co istnieje w
naszym wszechświecie samo dla siebie nie jest przyczyną sprawczą,
zatem przyczyny sprawczej istnienia naszego wszechświata oraz praw
nim rządzących możemy śmiało szukać poza tym wszechświatem. To
by oznaczało, że ta przyczyna może być zupełnie inna od samego
wszechświata, więc metoda naukowa byłaby zupełnie bezużyteczna w
badaniu tej przyczyny.
Wielu na przestrzeni
tysiącleci głowiło się nad przyczyną sprawczą istnienia naszego
wszechświata, a pytanie to do tego stopnia nurtowało ludzi, że tym
osobom, którym wydawało się, że poznały odpowiedź zaczęto
nadawać tytuły naukowe, chociaż żaden z nich nie posługiwał się
metodą naukową. Problem z poszukiwaniem przyczyny sprawczej
wszechświata jest taki, że te poszukiwania są ograniczone do
metody naukowej, a cała reszta to abstrakcyjny bełkot biorący
mający swoje źródło w bardziej lub mniej rozwiniętej wyobraźni
autora tezy, jego lękach, doświadczeniach społecznych, itp. Innymi
słowy, ilu poszukiwaczy przyczyny („filozofów”) tyle przyczyn.
Nigdy nie poznamy
przyczyny sprawczej istnienia wszechświata chyba, że będzie nam
dane zbadać ją metodą naukową, co raczej będzie niemożliwe ze
względu na to, że przyczyna może być zupełnie inna niż skutek,
czyli przyczyna istnienia wszechświata może być zupełnie inna w
swojej naturze i istocie niż wszechświat, albo sama przyczyna
przekaże nam informacje o sobie na tyle na ile nasze narządy
poznawcze przystosowane do poznawania tego wszechświata będą w
stanie ją poznać.
Odpowiedzenie sobie na
pytanie o przyczynę sprawczą istnienia wszechświata wymaga więc
otwarcia się na poznanie, które nie jest wynikiem badan naukowych,
a raczej informacją mającą swoje źródło poza naszym
wszechświatem. Informacja, która byłaby odpowiedzią na ludzkie
pytanie, byłaby możliwa do utworzenia pod jednym warunkiem, że
przyczyna sprawcza ma charakter inteligentnej i świadomej istnienia
samej siebie jednostki lub grupy istnień. Dlaczego istnień?
Ponieważ coś musi istnieć by móc się komunikować, jeśli czegoś
lub kogoś nie ma, to nie ma i niezależnie od formy istnienia
komunikacja byłaby niemożliwa.
Nie tylko potrzeba
komunikacji zakłada istnienie inteligentnej przyczyny sprawczej.
Prawa rządzące tym wszechświatem również to zakładają ze
swojej natury, ponieważ są to prawa uporządkowane i oddziałujące
na siebie w sposób uporządkowany. Z doświadczeń metody naukowej
wynika, że przypadek rodzi chaos, a nie porządek. Jeśli komuś
eksploduje przez przypadek butla gazowa, to co zostaje po takiej
eksplozji raczej nie przejawia jakichkolwiek oznak uporządkowanego
skutku tej eksplozji.
Tak skomplikowane prawa
jakie rządzą tym wszechświatem nie są i nie mogą być wynikiem
działania przypadkowego. Złożoność, celowość, uporządkowanie
oraz wzajemne oddziaływanie tych praw wskazuje raczej na celowe
działanie inteligentnej jednostki lub grupy istnień, które są
źródłem tych praw, a jednocześnie stoi lub stoją poza
rzeczywistością, którą kreują ponieważ sama ta jednostka lub
grupa istnień jest niemierzalna metodą naukową, którą można
opisać prawa, których jest lub są przyczyną.
Jakakolwiek zatem próba
opisania przyczyny sprawczej naszego wszechświata przy pomocy metody
naukowej oraz podawanie wyciągniętych wniosków za lub przeciw nosi
znamiona przekształcenia metody naukowej w formę religii, ponieważ
na podstawie wniosków tworzy się relacje między przedmiotem
poznania, a podmiotem poznania. Tą relację następnie często
narzuca się innym (ateizm naukowy) lub prezentuje jako jedyne
logiczne rozwiązane ich relacji z możliwą przyczyną sprawcza.
Przyjęcie istnienia
przyczyny sprawczej wszechświata jest więc takim samym aksjomatem
jak jej nieprzyjęcie i w warunkach, które tym aksjomatom nadają
status religijny może stanowić podstawę do prawdziwego konfliktu.
Przyjęcie aksjomatu, że przyczyna istnieje wynika z odrzucenia
metody naukowej jako możliwego źródła poznania przyczyny
sprawczej i skierowania uwagi na wnioski logiczne wynikające z opisu
istniejących praw rządzących naszym wszechświatem, zaś przyjęcie
aksjomatu o nie istnieniu jest wynikiem przyjęcia, że metoda
naukowa jest jedyną możliwą metodą do poznania rzeczywistości
niezależnie od tego jaki charakter ta rzeczywistość posiada.
Moim zdaniem obie strony
są w błędzie. Nie można z całą pewnością wyciągnąć
wniosku, w sposób logiczny przy użyciu dość ograniczonego
narzędzia poznawczego jakim jest ludzki mózg, z praw natury o tym,
że istnieje przyczyna sprawcza istniejąca poza naszą
czasoprzestrzenią i podać to jako aksjomat czyli zdanie logiczne
nie wymagające dowodu. Można by z tego założenia wyciągnąć
natomiast wniosek o konieczności istnienia przyczyny sprawczej do
zaistnienia praw, z istnienia których ten wywód logiczny został
przeprowadzony. To samo dotyczy zwolenników teorii, że tylko to co
można poznać przy pomocy metody naukowej jest prawdziwe, i ten fakt
podaje się jako aksjomat co prowadzi do założenia, że ponieważ
metodą naukową nie da się udowodnić istnienia przyczyny sprawczej
wszechświata ergo ta przyczyna nie istnieje.
Na żadnej z tych teorii
nie można w pełni oprzeć wniosku o istnieniu lub nieistnieniu
przyczyny sprawczej. Pewność taka jest osiągalna ale tylko i
wyłącznie w przypadku pełnej i dostosowanej do zdolności
poznawczych człowieka, komunikacji między podmiotem tej komunikacji
czyli przyczyną sprawczą, a przedmiotem tej komunikacji czyli
podmiotem poznawczym jakim jest człowiek w rozumieniu całej
ludzkości jaki i pojedynczego osobnika. Tylko taka komunikacja,
której inicjatorem jest byt, który dla potrzeb tego artykułu
nazywam przyczyną sprawczą, jest w stanie dać odpowiedź o
istnienie samej przyczyny sprawczej wszechświata.
Komentarze
Prześlij komentarz