Kościół w domu?



To co powinno być normą jest dzisiaj nazywane ruchem, w znaczeniu aktywności jakiejś grupy ludzi. Jeżeli nazywamy siebie ewangelicznie wierzącymi chrześcijanami, to uczciwość wobec własnej wiary nakazywałaby przyjrzenie się temu zagadnieniu, i być może, odnowieniu własnego spojrzenia na eklezjologię.

Ja dziękuję Bogu za to co współcześnie nazywamy „kościołem domowym”, który jak nazwa wskazuje gromadzi się w moim domu, a co tak naprawdę biblijnie jest normą i nikt nie dodaje do tego przymiotnika domowy.


Od razu muszę powiedzieć i zastrzec, że każdy kościół domowy, który odcina się od pozostałych zborów lokalnych, niezależnie od tego czy są to zbory w domu, czy też większe zbory należące do różnych ewangelicznych denominacji, jest na prostej drodze by stać się sektą. Wszyscy wierzący jesteśmy Ciałem Chrystusa i łączy nas wiara w Chrystusa niezależnie od przynależności denominacyjnej: „Aby wszyscy byli jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni byli w nas jedno, aby świat uwierzył, że ty mnie posłałeś.” (J 17:21)*

Muszę również ze swojej strony podziękować Bogu za to, że w moim mieście mamy Kościół Uliczny, który jednoczy w wyznawaniu wiary i jedności posługi wielu ludzi z różnych denominacji, co pozwala nam na prawdziwą koinonię – społeczność ponad denominacjami, ale w duchu miłości Chrystusowej. Po drugie, ja zawsze mile wspominam wizyty w innych zborach czy to przypadkowe, okazjonalne czy na zaproszenie kogoś z tego zboru. Takie wizyty są zawsze odświeżające i dają nam pewną perspektywę, dzięki której możemy sami przyjrzeć się funkcjonowaniu Ciała Chrystusowego w naszym domu.

Po trzecie, dziękuję Bogu za to, że pozwolił mi poznać starszych (pastorów) zborów w moim mieście. Mam do nich ogromny szacunek choć w pewnych kwestiach mogę się nie zgadzać, to jednak zachowujemy przyjaźń i braterstwo. Ci starsi są tak samo mile widziani w moim domu, jak i ja mogę się czuć dobrze w ich zborach. Jeśli więc zbór domowy – kościół domowy odcina się od jedności ze starszymi innych zborów lokalnych to niestety jest na prostej drodze by stać się autorytarną sektą, tak samo jak każdy inny zbór, który nie zachowuje jedności i społeczności z innymi zborami wewnątrz kościoła lokalnego czyli funkcjonującego w ramach jakiegoś podziału geograficznego.

Pozwólcie, że skupię się na nowotestamentowej eklezjologii bez żadnych ucieczek do tradycji. To niestety przyjęcie tradycji, która powstawała w ramach kościoła, oraz uznanie jej za biblijną, choć nią nie jest, spowodowało, że wiele kościołów/zborów wygląda dzisiaj i funkcjonuje zupełnie inaczej niż kościół, który znajdujemy na kartach Nowego Testamentu. Oczywiście, można się sprzeczać, że kościół się rozwija i dostosowuje do współczesnych wymagań, ja jednak widzę w NT doskonały i uniwersalny, ponadczasowy wzór funkcjonowania kościoła.

Chciałbym w tym miejscu umieścić jeszcze jeden disclaimer, a mianowicie, bardzo nie lubię słowa kościół, które jest niebiblijne i nie wyraża istoty tego czym jest Ciało Chrystusowe złożone ze wszystkich wierzących. Słowo użyte w Biblii to ekklesia i oznacza ono „zgromadzenie zwołane w jakimś celu”, a więc ekklesia to zgromadzenie zwołane przez samego Chrystusa, dlatego też bardziej pasuje tu staropolskie słowo zbór (zbiór) niż kościół. Zdecydowałem się używać tego słowa tylko dlatego, że jest popularne i powszechnie przyjęte w języku polskim na oznaczenie ekklesii.

Nie chcę i nie jest to moim zamiarem by w tym artykule poruszać kwestię eklezjologii całościowo, raczej tylko skupię się tym co dzisiaj nazywamy „ruchem kościołów domowych”, a co tak naprawdę wynika z pragnienia powrotu ad fontes czyli do źródeł Nowego Testamentu.

Pierwsze pytanie jakie się nasuwa to jak liczny powinien być kościół. Czy kościół/zbór musi być liczny, czy powinien być liczny, jak sugerują niektórzy pastorzy? Odpowiedź znajdziemy oczywiście na kartach Pisma Świętego: „Gdzie bowiem dwaj albo trzej są zgromadzeni w moje imię, tam jestem pośród nich”. (Mt 18:20) To jest najbardziej podstawowy kościół jaki może być. Musi być przynajmniej dwóch, bo jeśli ktoś jest sam, nawet stając z Chrystusem, nie jest ekklesia, nie jest zgromadzeniem. Chrystus zwołuje swoich ludzi by tworzyli zgromadzenie Jego Ciała, a do zgromadzenia potrzeba przynajmniej dwóch. Tak więc Biblia podaje nam minimalną ilość osób, ale nie podaje maksymalnej, ta zależy od innych czynników.


Słyszałem już naprawdę dziwne tłumaczenia tego fragmentu Pisma ze strony zwolenników dużych kościołów, jakoby chodzi tu o to, że Chrystus tylko między dwoma rozsądza. Kontekstem tych słów Jezusa jest Jego wypowiedź na temat grzechu i tego, co kościół powinien zrobić jeśli ktoś z kościoła uporczywie trwa w grzechu. Potem Jezus mówi, że cokolwiek kościół zwiąże na ziemi będzie związane w niebie lub cokolwiek rozwiąże będzie rozwiązane (werset 18), ponieważ jeśli co najmniej dwóch prosi Ojca zgodnie to otrzymają, a jeśli przynajmniej dwóch zgromadzi się w imię Jezusa, tam i On zajmie miejsce jako ich głowa. Jest to, chcemy czy nie chcemy, obraz najmniejszego zboru na świecie.

Drugie pytanie jakie przychodzi do głowy to czy skoro dwóch lub trzech zebranych w imię Pana tworzy kościół, to czy zatem np. grupa domowa, która zbiera się na studiowaniu Biblii również jest kościołem? Moim zdaniem nie. Zapyta ktoś dlaczego? Przecież tam jest zazwyczaj więcej niż dwóch lub trzech, a gromadzą się w imię Pana. Otóż kościół jest zwoływany po coś, a nie tylko dla samego siebie.

Najlepiej cel gromadzenia się wierzących w zbór oddaje samo Pismo Święte, a zwłaszcza fragment, który opisuje co robią ludzie, którzy zostali ochrzczeni po kazaniu Piotra jakie wygłosił po zesłaniu Ducha Świętego: „Trwali oni w nauce apostołów, w społeczności, w łamaniu chleba i w modlitwach.”. (Dz 2:42) Niestety tłumaczenie to nie oddaje tego co wyraża ten fragment, więc przejdźmy na chwilę do tekstu oryginalnego:

ἦσαν δὲ προσκαρτεροῦντες τῇ διδαχῇ τῶν ἀποστόλων καὶ
byli zaś trwającymi niezłomnie w nauce/doktrynie apostołów i
τῇ κοινωνίᾳ καὶ τῇ κλάσει τοῦ ἄρτου
społeczności i łamaniu chleba
καὶ ταῖς προσευχαῖς
i w modlitwach.

Tak więc zbór gromadził się po to by trwać w nauczaniu apostołów, modlitwach, ale w centrum tego zgromadzenia była społeczność przejawiająca się w łamaniu chleba.

Jeszcze wyraźniej mówi o tym kolejny fragment z Dziejów Apostolskich: „Każdego dnia trwali zgodnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z radością i w prostocie serca;”. (Dz 2:46) Pierwsi uczniowie trwali zawsze razem, ale po domach spotykali się by uczestniczyć w wieczerzy i sprawować Pamiątkę. Można to odwrócić i stwierdzić, że aby uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej i Łamaniu Chleba, gromadzono się w domach.

Specjalnie rozdzieliłem te dwie rzeczy ponieważ prawdziwa Wieczerza Pańska składa się dwóch elementów: prawdziwego posiłku oraz Pamiątki. Kiedy Jezus zwołuje swoich uczniów i mówi: „Wtedy posłał Piotra i Jana, mówiąc: Idźcie i przygotujcie nam Paschę, abyśmy [mogli] jeść.”. (Łk 22:8) Pascha jest pełnym posiłkiem, a nie tylko łamaniem chleba; jest posiłkiem identyfikującym tych, którzy uczestniczą w przymierzu – dlatego nikt spoza Izraela nie mógł w niej uczestniczyć – tak samo Wieczerza Pańska identyfikuje tych, którzy są pod przymierzem w krwi Chrystusa. Szkoda, że dzisiejsze kościoły pozbawiły się tego błogosławieństwa wspólnego stołu, a Pamiątkę przemianowały na Wieczerzę.

W jedenastym rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian, Paweł pokazując czym nie powinna być Wieczerza Pańska jednocześnie pokazuje po co kościół się zbierał: „Gdy więc się zbieracie, nie jest to spożywanie wieczerzy Pańskiej.”. (1Kor 11:20) Z tego fragmentu wynika, że ludzie wierzący gromadzili się jako kościół po to by uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej, która była pełnym posiłkiem: „Tak więc, moi bracia, gdy się zbieracie, aby jeść, czekajcie jedni na drugich.”. (1Kor 11:33)

Nie jest moim celem w tym artykule pokazywanie czym jest Wieczerza Pańska, raczej pragnę pokazać, że celem zbierania się ludzi wierzących razem, tworzenia Ciała Chrystusowego, Jego ekklesii było sprawowanie Wieczerzy Pańskiej. Być może to co powiem zszokuje wielu, ale nauczanie nie było głównym celem tych spotkań, choć było nierozerwalnie związanie z tym spotkaniami; nawet modlitwy nie były celem tych spotkań. Celem było zgromadzenie się by stworzyć społeczność stołu z Chrystusem i Jego Ciałem: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest wspólnotą krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czy nie jest wspólnotą ciała Chrystusa?”. (1Kor 10:16) Samo spożywanie Wieczerzy też miało swój cel: „Ilekroć bowiem będziecie jedli ten chleb i pili ten kielich, śmierć Pana zwiastujecie, aż przyjdzie.”. (1Kor 11:26)

Kościół nie jest zatem grupą studiującą Pismo czy modlącą się wspólnie. Kościół to zgromadzenie sprawujące Wieczerzę Pańską w formie posiłku przy, którym zasiadają wszyscy tworząc społeczność z Chrystusem, który „pragnie spożyć z nami wieczerzę” oraz Pamiątki czyli łamania i spożywania chleba, a także błogosławienia i spożywania z kielicha wina, aby wobec całego świata zwiastować i świadczyć o tym co Pan zrobił oddając swoje życie na Golgocie oraz by wykrzyczeć całemu światu, że oto nadchodzi niebawem.

Kościół Chrystusa funkcjonował w społeczeństwie, które rządziło się swoimi tradycjami, miało swoją kulturę i pojmowanie relacji międzyludzkich. W tej kulturze ludzie gromadzili się na wieczerze w domach, a nie w miejscach wyznaczonych. Od śmierci Jezusa świątynia w Jerozolimie traci swoje znaczenie, a Ciało Chrystusowe, jako zgromadzenie wierzących świętych, zajmuje jej miejsce: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka?”. (1Kor 3:16) W Nowym Testamencie brakuje już specjalnie wydzielonych miejsc kultu. Paweł woła na Areopagu: „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, ten, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką.”. (Dz 17:24)

Skoro to zgromadzenie świętych jest świątynią Boga, to oczywistym wydaje się fakt, że nie ma potrzeby by budować czy wynajmować specjalne miejsca by oddawać cześć Bogu: „Ani nie jest czczony rękoma ludzkimi tak, [jakby] czegoś potrzebował, ponieważ sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko.”. (Dz 17:25) Naturalne więc jest gromadzenie się w domach by tam czynić to, do czego kościół został powołany.

Kiedy Piotr Apostoł nawraca dom Korneliusza, setnika rzymskiego, który mieszkał w Cezarei (czyt. Dz 10) nie nakazuje mu uczestniczenia w zebraniach kościoła w Jerozolimie, ale po tym jak uczy ich wszystkiego, zostawia ich. W domu Korneliusza powstaje kościół domowy. Kolejny kościół domowy jaki znajdujemy to dom Lidii, sprzedawczyni purpury, która miała dom w Filipii. ( czyt. Dz 16:14 – 15). Następny dom gdzie tworzy się kościół to dom strażnika więziennego w tym samym mieście (czyt. Dz 16:33 – 34). Kolejna wzmianka o kościele zbierającym się w domu to fragment z Listu do Rzymian 16:3 – 5, gdzie Paweł pozdrawia Pryscyllę i Akwilę oraz zbór, który gromadzi się w ich domu.

Na kartach Nowego Testamentu znajdziemy tylko i wyłącznie kościoły, które gromadzą się w domach. Nie chodzi tu o koncept kościoła domowego jako rodziny, a o zwyczajny kościół, taki jaki mamy dzisiaj, składający się z różnych ludzi, którzy mają oddzielne domy, a gromadzą się w domu, najprawdopodobniej domu starszego, by brać udział w Wieczerzy Pańskiej. Zatem obraz kościoła w Nowym Testamencie to obraz ludzi gromadzących się w domach by spożywać Wieczerzę Pańską, a towarzyszy temu nauczanie i modlitwa.

Koncept kościoła, który gromadzi się w specjalnych budynkach, gdzie Łamanie Chleba zostało oddzielone od posiłku, który gromadził braci i siostry wokół stołu to sprawa późniejsza. Kiedy w 313 r. wydano edykt tolerancyjny, a później Edykt Tessaloński z 380 r., który czynił z chrześcijaństwa religię państwową, chrześcijanie zaczęli przejmować tzw. bazyliki oraz dawne świątynie pogańskie i przemieniać je w miejsca swojego kultu. Niestety ta praktyka nie ma nic wspólnego z tym jak kościół wygląda w Nowym Testamencie.

Tworzenie się kościołów domowych w obecnych czasach jest tylko i wyłącznie pragnieniem powrotu do korzeni, ad fontes – do źródeł. Te kościoły powstają tak jak powstawały w czasach Pawła Apostoła by tak samo funkcjonować, a przynajmniej mam nadzieję, że tak samo. W kościele, który gromadzi się w moim domu, nauczanie jest ważną rzeczą, istotna jest modlitwa, ale centrum i przyczyną dla naszych spotkań jest Wieczerza Pańska, taka jaką można znaleźć na kartach Nowego Testamentu.

Czy występuje w ten sposób przeciwko dużym zborom? Broń Boże. Tam też działa Duch Święty i dzieją się wspaniałe rzeczy. Ja cieszę się zarówno błogosławieństwem gromadzenia się Ciała Chrystusowego w moim domu, jak i społecznością z braćmi i siostrami z innych zborów. Prawdziwy kościół Chrystusa można znaleźć w dużych jak i domowych zborach, tak samo jak zwiedzenie może się dostać zarówno do dużego jak i domowego zboru, a wszystko zależy od naszej wierności Słowu Bożemu.

*Wszystkie cytaty pochodzą z Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co było na początku

Tetelestai

Piotrowe klucze

Co się stało u Boga w ogródku cz. II

Czy tekst 2Tm 1:16 potwierdza praktykę modlitwy za zmarłych?

Potrójna misja Mesjasza

Biblijny kanon

Kickstart czyli...Wykopani